Rynek zalany jest ogromną ilością coraz to nowszych
i bardziej skutecznych przynęt karpiowych. Niespotykane smaki, unikalne
zapachy, rozpuszczalne w wodzie powłoki kulek czy dodatki żywych organizmów,
wszystko po to, żeby skusić do brania jedne z najpiękniejszych ryb w naszych
wodach. Pogoń za tzw. „złotą kulką” trwa i będzie trwać wiecznie, ponieważ nie
jesteśmy w stanie przebić naturalnego pokarmu naszych milusińskich.
Kolekcjonujemy nowe kulki w przeróżnych aromatach zapominając o innych, bardzo
skutecznych przynętach. Wydajemy ogromne pieniądze na coraz to mniejsze
opakowania tych jedynych, niepowtarzalnych kuleczek o wyjątkowym smaku i zapachu,
zamiast skupić się na poprawnym wykorzystaniu innych przynęt, np. ziaren.
Kukurydza, groch czy łubin znane są od początku połowu na włos. Są tanie, łatwo
dostępne i proste w przygotowaniu. Jedyną wadą ziaren jest brak selekcji,
ściągają w łowisko zarówno piękne karpie, jak i drobnicę w postaci leszczy czy
płoci. Na karpiowym rynku mamy jeszcze jedną przynętę, która nie jest droga,
nie ściąga ogromnej ilości drobnicy, a po odpowiednim przygotowaniu potrafi być
piekielnie skuteczna. Mowa o orzechu tygrysim.
Tygrysy to przynęta, która zrewolucjonizowała moje
wędkowanie, zostawiając w tyle wszelkie markowe kulki. Jest to mój całoroczny
killer nr jeden, sprawdzony na prawie każdej wodzie, na której miałem
przyjemność złowić karpia. Dobrze przygotowane orzechy są twarde z wierzchu,
ale dają się przebić igłą, bez dodatkowego wiercenia. Taka struktura
zdecydowanie zmniejsza szansę brania drobnicy w nęconym tygrysami miejscu.
Oczywiście na mniejsze ziarna zdarzają się przyłowy leszczy lub wyrośniętych
karasi, ale jest ich zdecydowanie mniej jak przy łowieniu na kukurydzę czy
groch. Karpi natomiast jest znacznie więcej, niż w przypadku połowu nawet na
najdroższe kulki dostępne na rynku.
Żeby orzechy były skuteczne, muszą być odpowiednio
przygotowane. Cała procedura nie jest trudna, wymaga jednak czasu. Proces
zajmuje około tygodnia, dlatego planując zasiadkę, warto wcześniej wziąć się za
przygotowanie tego przysmaku.
Zaczynamy od namoczenia ziaren – do wiaderka
wsypujemy potrzebną ilość orzechów i zalewamy je wodą, której ilość jest dwukrotnie
większą niż ilość ziaren. Tygrysy puchną w trakcie namaczania, stąd ten
niezbędny zapas wody. Otwarte wiadro zostawiamy na 3-4dni, najlepiej w piwnicy,
garażu, lub (jeśli temperatura i żona pozwala) na balkonie czy w pokoju.
Kolejny etap to gotowanie – zawartość wiaderka
przelewamy do szybkowaru lub garnka. Nie wymieniamy wody, dzięki czemu orzechy
będą bardziej aromatyczne. Całość gotujemy na wolnym ogniu, w przypadku szybkowaru
– 2-3godziny, przy użyciu garnka – 3-4godziny, pilnując aby zbyt duża ilość
wody nie wyparowała i nie odkryła ziaren. Im dłużej trwa proces obróbki
cieplnej, tym orzechy wydzielają więcej cukru, są słodsze i co za tym idzie,
bardziej smaczne.
Ostatni
etap to fermentacja – zawartość garnka wraca do wiaderka i wędruje w ciepłe
miejsce o temperaturze pokojowej. Tam spędza spędza kolejne 3-4dni. W czasie
fermentacji istotne są dwie kwestie – woda musi zakrywać orzechy, ponieważ
zapobiega to ich zepsuciu, oraz wiadro nie może być zamknięte, ponieważ proces
fermentacji potrzebuje dostępu powietrza. Temperatura otoczenia ma wpływ na
szybkość reakcji, dlatego trzymając ziarna w ciepłej piwnicy, skracamy czas
fermentacji nawet do 2 dni. Przygotowane tygrysy mają wyraźny kwaśny zapach i
słodki smak. Są w pełni gotowe za zasiadkę. Jeżeli potrzebujemy większych
zapasów, możemy zamrozić sfermentowane orzechy. Po takim zabiegu jesteśmy
przygotowani nawet na niezapowiedziane wędkowanie.
Oczywiście sama przynęta nie gwarantuje sukcesów. Co
zrobić, aby w pełni wykorzystać jej potencjał? Sprawdzałem skuteczność tygrysów
na różnych wodach, płytkich i głębokich łowiskach komercyjnych oraz wodzie PZW.
W pierwszym przypadku łowimy w zbiornikach z dużą populacją karpi, w takich sytuacjach
polecam delikatniejsze, ale częste nęcenie. Jeżeli dobrze wytypowaliśmy miejsce
połowu, garść kukurydzy, garstka orzechów, oraz pellet co kilka godzin powinny
przynieść efekt. W przypadku mniejszych ryb w łowisku, rezygnujemy z pelletów
oraz kukurydzy, zastępując je kulkami. Mieszanka orzechów i kulek to świetna
kombinacja na duże sztuki.
Tygrysy to również świetna przynęta przy zimnej
wodzie i chimerycznym żerowaniu. Jeden orzech w kombinacji ze sztuczną
kukurydzą, lub małym popkiem, położony na dywanie z drobnych ziaren potrafi
przynieść piękne ryby. Nie przejmujemy się opinią miejscowych, sugerujących, że
ryba musi być przyzwyczajona do tego typu przynęty. Jest to bajka, którą
wciskamy między książki i śmiało zakładamy orzechy na włos.
W przypadku połowu w wodach PZW, gdzie populacja
karpi jest znacznie mniejsza, podchodzimy do zasiadki w inny sposób. Tutaj
warto poświęcić parę dni na przygotowanie stanowiska. Nęcenie mieszanką kukurydzy
z orzechami co drugi dzień przez tydzień przed planowanym wyjazdem, potrafi
zwabić piękne ryby w obręb naszego stanowiska. Nawet w przypadku wody bogatej w
drobnicę nie stanowi to problemu: miękka kukurydza zostaje wyjedzona, a
twardsze orzechy zostają w łowisko czekając na karpie. Świadkiem takiej
sytuacji byłem tej jesieni, kiedy po kilku dniach nęcenia usiadłem na nockę, na
pobliskiej wodzie PZW. Około północy miałem gwałtowne branie i wyholowałem
pięknego sazana. Rano po krótkiej sesji fotograficznej, sprawdziłem zawartość
worka, w którym znalazłem resztki orzechów. Najciekawsze jest to, że ostatnią
porcję tygrysów wrzuciłem 3 dni przed zasiadką, co wyraźnie oznacza, że pomimo
dużej ilości drobnicy, ziarna doczekały do pojawienia się karpi.
Dodatkową zaletą zmiany używanych na wodzie przynęt,
jest szansa złowienia ryb, które nigdy wcześniej nie były na haku. Tak było
wiosną tego roku, gdzie na ogólnodostępnej wodzie zacząłem używać orzechów
tygrysich i już podczas pierwszych nocek złowiłem ryby nieznane karpiarzom
obstawiającym tę wodę od 15tu lat. W takim przypadku, wyraźnie widać że ryby
potrafią mieć swoje własne, unikalne upodobania i warto postępować wbrew
przyjętej na łowisku rutynie, ponieważ pozwala to dobrać się do nowych okazów.
Istotną kwestią, której trzymam się podczas połowu
zarówno na wodach komercyjnych jak i PZW, to ograniczenie tygrysów w zanęcie.
Orzechy nigdy nie stanowią większej części mojej mieszanki, jest to rarytas,
który ma być wyłuskiwany z nęconego miejsca. Takie postępowanie zwiększa szansę
na branie w przypadku użycia trygrysa na włosie. Widziałem wiele sytuacji, w
której karpiarz niszczył swoją szansę na rybę, wsypując kilogramy orzechów na
zestaw. W takim przypadku, karpie nasycą się zanim „wykopią” nasz przypon spod stosu
zanęty.
Artykuł pochodzi z czasopisma Karp Max.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz