W wędkarstwie karpiowym najważniejszą umiejętnością jest dostosowanie się
do warunków panujących na łowisku. Tylko dobór odpowiedniej taktyki zaowocuje
szansą na udany połów. Chciałbym opowiedzieć, w jaki sposób dopracowywałem metodę
łowienia na pobliskiej ogólnodostępnej wodzie, co pozwoliło mi zakończyć
sezon z kolekcją zdjęć pięknych miśków.
1. Miejsce
Sprawa pierwsza to wybór miejsca połowu. Kierujemy się ukształtowaniem
zbiornika oraz porą roku. W miesiącach wiosennych i letnich, warto przyjrzeć
jego płytszym partiom. Szczególnie interesujące są nagrzane zatoczki, okolice
powalonych drzew, skupiska grążeli czy przybrzeżne trzciny. Gdy znajdziemy już
odpowiednie miejsce, badamy strukturę dna. Można to zrobić z pontonu, ale poradzimy
sobie również wykorzystując tylko standardowy kij karpiowy. Zestaw z markerem
pomoże w ocenie głębokości oraz struktury dna. Odrobina wprawy wystarczy aby
stwierdzić, czy dno jest zamulone, żwirowe, czy może zarośnięte. Nie
rezygnujemy z miejsca, gdy dno nie jest twarde. Po kilku dniach nęcenia, ryby
skutecznie wyczyszczą nasze stanowisko z części zielska i mułu.
Moja miejscówka to ograniczony z jednej strony grążelami pas przybrzeżnych
trzcin. Głębokość tutaj wynosi niecałe 1,5m, a lekko zamulonym dno sąsiaduje ze
strefą gęstej roślinności podwodnej.
Jesienne polowanie wymaga od nas poszukiwania odmiennych warunków, w tej
sytuacji należy szukać najgłębszych części zbiornika. Warto namierzyć spadek
dna lub głęboki blat w okolicy naturalnych kryjówek karpi. Powalone drzewa,
zwisające nad wodą krzaki to miejsca gdzie ryby żerują lub odpoczywają.
Dokładając do tego dużą głębokość, otrzymamy miejsce, w którym karpie spędzają
zimę, czyli idealne miejsce na jesienne wędkowanie.
2. Nęcenie
Wspomniałem o wcześniejszym nęceniu, uważam że jest ono niezbędne na
zbiornikach z małą populacją karpi. W przypadku mojej wody, bogatej w drobnicę,
nęcenie zacząłem od samych kulek zanętowych.
Najlepiej zdecydować się na niewielkie porcje, sypane co 2-3 dni.
Utrzymanie takiej systematyczności może być trudne. Z tego względu warto szukać
rozwiązań, które ułatwiają przygotowanie łowiska. Czasami wystarczy
postawić na współpracę, ja dogadałem się z kolegą karpiarzem. Ustaliliśmy, że
on wędkuje w weekendy, ja natomiast zajmuję nocki na początku tygodnia. Takie
rozwiązanie zapewniło systematyczne zanęcenia danego miejsca, a my mogliśmy
zaoszczędzić parę złotych na dojazdach. Oczywiście ilość wrzucanego pokarmu
dostosowujemy do temperatury wody i żerowania ryb. Nie ma jednej uniwersalnej
receptury, która sprawdzi się na każdej wodzie.
3. Przynęta
Lubię zasadę, która mówi, że łowimy na to, czym nęcimy. Jednak gdy po kilku
godzinach bez brania wyciągałem ogryzki kulek, postanowiłem dostosować moją
przynętę do warunków na łowisku. Podczas pierwszych zasiadek, na włosach
wisiały moje kulki samoróbki, dokładnie takie same, jak te którymi nęciłem
stanowisko.
Okazało się, że duża ilość drobnicy oraz drapieżne raki, skutecznie radzą
sobie z moim standardowym wyrobem, który sprawdzał się na innych wodach. Zestaw
zarzucony przed zmrokiem i zwinięty rano, pozbawiony był przynęty, lub na
włosie dyndał smętnie, drobny ogryzek z kulki 20mm. Nie mogłem pozwolić sobie
na bezsensowne tracenie czasu, szczególnie, że dysponowałem maksymalnie dwoma
nocami na wędkowanie w tygodniu. Dokładnie przeanalizowałem swój przepis, z
którego produkuję kuleczki i zmieniłem proporcje składników, wzbogacając miks o
kilka procentów hemoglobiny.
Taki zabieg skutecznie związał i utwardził moje wyroby, które bez problemu
wytrzymywały noc w łowisku. Lepiej przygotowany mogłem kontynuować przygodę na
moim tajemniczym jeziorku.
4. Zestaw
Mimo niewielkiej warstwy mułu zalegającej na dnie, zdecydowałem się na bezrdzeniowy leader z klipsem, do którego podpiąłem ciężarek 115g. Większy ciężarek oznacza pewniejsze zacięcie, a ja nie chciałem zmarnować żadnej szansy. Do leadera dowiązałem strzałówkę z grubej żyłki mono, która bardzo przydaje się w sytuacji, gdy karp postanawia przebić się przez grążele czy przybrzeżne trzciny. Na koniec obowiązkowy latający backlead, który kładzie ostatnie metry linki. Dzięki temu niwelujemy pojedyncze piki sygnalizatorów i wykluczamy możliwość przepłoszenia ryb unoszącą się na łowisku żyłką. Właśnie z takim zestawem zacząłem zasiadkę, myśląc że wszystko jest jak należy. Po pierwszych nockach jasne stało się, że w łowisku jest drobnica. Nieduże leszcze i płocie godzinami potrafią bawić się przynętami. Dowiedziałem się tego dopiero rano, gdy podczas zwijania zestawu, z wody wyłonił się splątany przypon. Tak jak w przypadku zbyt miękkich kulek, zestaw domagał się poprawki. Skrócenie przyponu do 15cm, zawiązanie go z bardzo sztywnej plecionki w otulinie oraz gumka antysplątaniowa na krętliku, rozwiązało kolejny problem związany z drobnicą.
5. Zastój w braniach
Co zrobić, gdy dobra miejscówka przestaje przynosić efekty w postaci
nocnych brań? Nie trzeba od razu skreślać stanowiska, lepiej spróbować innej
taktyki połowu. Zmiana mieszanki zanętowej czy zestawów końcowych lub przynęt
potrafi zrobić znaczną różnicę. Kilka bezrybnych letnich nocek sprowokowało
mnie do poszukiwania innego stanowiska. Jednak zanim zmieniłem miejsce, dałem
starej miejscówce ostatnią szansę. Dzień przed planowaną nocką, zanęciłem
łowisko mieszanką kukurydzy oraz tygrysów. Następnego wieczora jeden zestaw
uzbroiłem w orzecha, drugi standardowo w kulkę. Kilka spombów mieszanki ziaren
tuż przed zarzuceniem wędek, w nadziei że uda się wzbudzić zainteresowanie ryb,
które mogą kręcić się w okolicy po wczorajszej uczcie.
Następnego ranka miałem 3 worki karpiowe w wodzie. Złowiłem dwie ryby
na tygrysa oraz swój nowy rekord z PZW na kulkę. Aż ciężko uwierzyć, że wystarczyło
przełamać sposób nęcenia i moja miejscówka odżyła.
6. Wniosek
Na opisywanej wodzie spędziłem w tym roku około 20-25 nocek, w sumie udało
mi się złowić 13cie karpi, nie licząc bączków nie przekraczających 3kg. Każda
zasiadka przynosiła nowe wnioski. Starałem się naprawiać wszystkie swoje błędy
i lepiej dopasowywać do warunków na łowisku. Taka postawa przyniosła efekty,
których nie byłoby, gdybym trzymał się sztywno utartego schematu.
Artykuł pochodzi z czasopisma Karp Max.
Świetny wpis. Gratulacje za sam pomysł bloga. Śledzę go i przyznam szczerze, że masz pasję w tym co robisz :) Oby więcej. Jeśli mógłbym dodać coś od siebie to może troszkę informacji o narzędziach do nęcenia karpi http://angloo.com/narzedzia-do-necenia-karpi/ Życze dalszych owocnych wpisów i okazów na macie :)
OdpowiedzUsuń