Jest 26ty października, wyczekany dzień zasiadki
na pobliskim łowisku. W chłodzie poranka pakuję niezbędny sprzęt do auta
i wyruszam na polowanie. Po godzinie melduję się na miejscu i zaczynam
rozkładanie całego majdanu. Na pierwszy ogień namiot, wszystkie rzeczy
związane z biwakiem oraz cały tzw. carp care, czyli mata, worek, podbierak
itp.. Teraz czas na kije oraz zestawy końcowe. Znam
już co nieco tę wodę i mam swoje ulubione przypony, prosty claw rig na kurv shanku ze skróconym pozycjonerem sprawdza się świetnie. Mieszanka zanętowa głównie z ziaren i pelletu
to też bardzo prosty ale piekielnie skuteczny przepis, w odpowiednim
miejscu potrafi narobić solidnego zamieszania :D.
Kije w wodzie, słonko zaczyna grzać, a kolory
jesieni nabierają mocy. To chyba najładniejsza pora roku na karpiowe
zasiadki, jest chwila żeby pobawić się w fotografa i uwiecznić kilka
widoczków.