Lato wraz
z towarzyszącymi mu upałami to jedna z najtrudniejszych pór na skuteczne
łowienie karpi. Wysoka temperatura powietrza wysysa z wędkarza wszelkie pokłady
energii, a nagrzana woda robi dokładnie to samo z rybami. Karpie wykazują
mniejszą aktywność niż wiosną czy jesienią, większą część dnia spędzając na
majestatycznym pływaniu pod powierzchnią wody lub odpoczywając w cieniu
pochylonych nad zbiornikiem drzew.
Mimo, że głębsze partie zbiornika zapewniają
niższą temperaturę, rzadko udaje się skusić ryby do żerowania w nęconym
miejscu. W takich warunkach, kluczowa staje się obserwacja wody i zachowanie
otwartego umysłu. Aby zasiadkę zakończyć sukcesem, należy zarzucić tradycyjne
metody i skupić się na aktualnym zachowaniu ryb.
Podczas
moich upalnych połowów nie przywiązuję się do wybranego na starcie miejsca.
Jeśli wytypowane stanowisko nie przynosi upragnionych brań, to prawdopodobnie
źle je wybraliśmy, lub łowimy w zły sposób. Jeżeli chcemy, aby wypad zakończył
się sukcesem, nie możemy liczyć na cud, tylko mobilizujemy się i bierzemy
sprawy w swoje ręce. Po pierwsze odklejamy się z fotela i rozpoczynamy
obserwację wody. Szukamy oznak żerowania lub bytowania karpi. Wszelkie spławy,
zawirowania wody czy bąble na jej powierzchni świadczą o obecności ryb w danym
miejscu.
Warto przejść się wzdłuż brzegów i z bezpiecznej odległości sprawdzić
okolice przybrzeżnych trzcin, grążeli czy zwisających nad wodą gałęzi.
Przesuwamy się po cichu, mając na nosie okulary polaryzacyjne, które w letnie,
słoneczne dni poprawiają widoczność w wodzie o kilkadziesiąt centymetrów.