Mamy początek sierpnia, środek gorącego lata, słońce od paru
dni przypieka niemiłosiernie, a termometry wskazują ponad 30stopni. Mimo to
człowieka, aż nosi bo od miesiąca nie był na karpiowej zasiadce. Sprzęt spakowany,
tym razem wyjazd z drugą połówką, wiec rzeczy ciut więcej, ale wszystko dało
się ułożyć w samochodzie.
Po godzinie 17tej dojeżdżamy na miejsce – łowisko pożwirowe
w Żelechowie. Wita nas piękna szmaragdowa woda i niestety pełna obsada
stanowisk, na szczęście wcześnie zarezerwowaliśmy swoje miejsce wiec zaczynamy
rozbijanie sprzętu. Upał mocno doskwiera i pot leje się z czoła strumieniami,
ale już po chwili cały biwak mamy na swoim miejscu.
Taktyka na wyjazd jest bardzo prosta, łowimy z rzutu wiec
nie musimy brać tony żarcia i osprzętu. Głównym narzędziem nęcenia jest proca,
przy pomocy której posyłamy kulki pod przeciwlegle trzciny. Zestawy stawiam na
skraj nęconego pola, jeden kij z lewej, drugi z prawej strony, ale ciut głębiej
w mini zatoczkę na drugim brzegu. W miedzy czasie staram się uświadomić i zarazić
karpiarstwem partnerkę, która okazuje się zainteresowana tematem. Mimo upału
jeszcze tego samego wieczora doczekałem się pierwszego brania i na brzegu
melduje się piękny lampas niespełna 11kg. Zdjęcia ryb z kobietami zawsze lepiej
mi się ogląda, dlatego to Ula pozuje do fotki.