wtorek, 25 października 2016

Jesienna Goplanica - film

Parę dni temu opisałem swoją pierwszą zasiadkę na Goplanicy. Teraz możecie zobaczyć, jak łowisko prezentuje się na filmie.
Zapraszam ;)



sobota, 22 października 2016

14-16.10.2016 Jesienna Goplanica

Na Goplanicę wybrałem się z kolegą Mareckim, który miał przyjemność łowić tutaj już kilka razy. Ja odwiedziłem tą wodę pierwszy raz w życiu i jestem pod wrażeniem... Piękna dzika komercja, umieszczona w środku gęstego, liściastego lasu. Szczególnie urokliwe miejsce właśnie jesienią, gdy liście nabierają czerwono żółtych kolorów. Woda pełna zaczepów, powalonych drzew, korzeni i twardych zawad gdzie łatwo stracić rybę czy zestaw. Bez pontonu ani rusz.
Godzina 6ta rano, my już po przepakowaniu się w jedno auto jedziemy w kierunku Elbląga, rozmawiając oczywiście o karpiach, dla odmiany :P. Około 10tej jesteśmy na miejscu, dmuchamy ponton i żeby nie nosić gratów przez las, płyniemy na zarezerwowane stanowisko. Wita nas słoneczna i wietrzna pogoda, po ostatnich tygodniach deszczu to miła odmiana, mimo że temperatura jest niska.
Zaczynamy od sondowania łowiska. Marek pokazuje swoje stare miejsca, z których wyciągał ryby a ja staram się zapamiętać jak najwięcej szczegółów na przyszłość. Ze względu na porę roku i niską temperaturę chcemy spróbować łowienia na głębszych partiach zbiornika. Pierwsze zestawy wędrują na 4-5m - półki na dnie w pobliżu trzcin oraz okolice powalonego do wody drzewa.
W czasie sondowania wpływamy w osłoniętą od wiatru zatokę schowaną za trzcinami, które oddzielają to miejsce od naszego stanowiska. Sonda pokazuje równy blat o głębokości 3m i o dziwo, ryby przy dnie. Krótka burza mózgów i decydujemy się postawić tutaj 2 zestawy, których żyłki łamiemy na trzcinowym cyplu. Przyznam się, że pierwszy raz łowię w miejscu, którego nie widać z obozowiska, ponieważ jest zasłonięte szerokim pasem trzcin. Ale skoro mamy ponton, to możemy pozwolić sobie na trochę kombinacji, w przypadku brania umawiamy się na hol z pontonu aby zniwelować ryzyko straty ryby w trzcinach lub zaczepach za nimi.
Zestawy wywiezione, a my grzejemy się herbatą z prądem oraz gazowym piecykiem. Szybko mija czas i zmęczeni aktywnym dniem kładziemy się spać około 22giej. Idę do namiotu, a tu odjazd na kiju za trzcinami... Wołam Marka, ale ten nie chce się ruszyć z ciepłego materiałowego domku, myśli że żartuję :D. Po chwili przekonywania jednak decyduje się wyjść, łapie podbierak i wskakuje do pontonu, gdzie ja czekam na hol z wody. Silny wiatr skutecznie utrudnia wiosłowanie i obniża odczuwalną temperaturę. Na szczęście adrenalina blokuje informacje o chłodzie, dzięki temu możemy skupić się na walce z rybą. Czekam z pompowaniem dopóki nie przepłyniemy za trzcinowy cypel. Nie ma sensu na siłę ciągnąć karpia w krzaki, jak możemy holować go ze środka wody. Na szczęście gdy dopływamy na teoretycznie bezpieczną strefę, ryba w dalszym ciągu jest na końcu zestawu. Dzielnie walczy do samego końca i zmęczona trafia do podbieraka. Mamy pierwszego karpiszonka :)