wtorek, 25 czerwca 2019

Starorzecze PZW

Moje pierwsze lata karpiowania spędziłem na wodach komercyjnych, gdzie próbowałem złowić jak najwięcej ryb w krótkim czasie. Normą były kilkugodzinne zasiadki, przerzucanie zestawów co parędziesiąt minut i zmiany przynęt w poszukiwaniu tego jednego, jedynego skutecznego aromatu. Na całe szczęście z wiekiem i nabranym doświadczeniem człowiek mądrzeje. Z biegiem czasu ilość zabieranych przynęt się zmniejszała proporcjonalnie z parciem na dużą ilość brań. Dzisiaj bardziej cieszy mnie jedna, wypracowana ryba z łowiska PZW, jak kilka komercyjnych sztuk.

Oczywiście nie popadłem w paranoje, raz na jakiś czas, szczególnie w tych ciężkich, wczesnowiosennych lub zimowych okresach, lubię odwiedzić płatne łowisko. Jednak moim głównym celem stały się wody ogólnodostępne.

W zeszłym roku namierzyłem niewielkie starorzecze Wisły w odległości kilkudziesięciu kilometrów od mieszkania. Podczas letnich spacerów zaobserwowałem kilka wygrzewających się pod powierzchnią małych karpi i większych amurów. Wiedziałem, że kiedyś spróbuję swoich sił, właśnie na tej wodzie. Ten czas nadszedł w tym roku i już w ostatni weekend odbyłem swoją pierwszą zasiadkę na tej zamulonej i zarośniętej moczarką wodzie. Jak to przystało na zwiadowczy wypad na wodzie PZW, cała zasiadka zakończyła się jednym braniem i niespełna 6kg karpiem na macie. Jednak mimo ryby o niewielkich rozmiarach, cieszyłem się z tego pierwszego, wypracowanego dzikuska dużo bardziej niż z konkretnej "dychy" na wodzie komercyjnej. Wiem, że populacja na takich wodach jest zdziesiątkowana zarówno przez rybaków, kłusowników jak i samych wędkarzy. Dlatego z doświadczenia powiem, że złowienie karpia na wodzie PZW w tak zatłoczonym wędkarsko obszarze jak okolice Warszawy, uznaję za wyczyn, nie ważne jakich rozmiarów będzie to okaz.

No ale wracając do tematu. Odbyłem swoją pierwszą i na pewno nie ostatnią zasiadkę na tym starorzeczu. Staram się zarezerwować czas i jak najszybciej wrócić na moje pole walki, aby bogatszy o doświadczenie z tego jednego, krótkiego wypadu, ponownie zmierzyć się z mułem, roślinnością i mam nadzieję że jakimś potężniejszym karpiem czy amurem.

Póki co podzielę się z Wami krótkim filmikiem - relacją z tej pierwszej, śmiało mogę powiedzieć, że udanej zasiadki, zakończonej karpiem na macie. Mam nadzieję, że już niedługo będę miał szansę, pochwalić się jakimś większym okazem. W końcu nigdy nie wiadomo, co pływa w takiej wodzie... może nowy rekord? Kto wie... :)