piątek, 18 listopada 2016

11-13.11.2016 koniec sezonu?

Zima zbliża się wielkimi krokami i z każdym dniem uświadamiam sobie, ze za chwilę karpiowe wędki wylądują w kącie pokoju na kilka miesięcy. Co prawda sezon miałem wyjątkowo udany, jednak świadomość tak długiej przerwy każe wykorzystywać okazje i nawet pomimo złej pogody, wyruszyć nad wodę.
 
Weekend 11-13ty listopada, razem z Markiem i Maćkiem umówiliśmy się na pobliskiej małej żwirowni komercyjnej. Niskie temperatury i zapowiadane opady śniegu, skutecznie odstraszają przed bardziej wymagającymi wodami. Dlatego wybieramy łowisko niewielkie, z dużą populacją karpi, mając nadzieję, że mimo bardzo zimnej wody, uda się sprowokować chociaż jedno branie.
 
Po rozłożeniu wszelkich niezbędnych klamotów na stanowisku, czas na położenie zestawów. Tym razem wspieram się łódką z echosondą, która pomaga namierzyć głębsze partie wody, oraz pobliskie nierówności dna. Pierwszy zestaw wywożę na skraj najgłębszej wody. Sypką zanętę z dodatkiem kukurydzy i orzechów formuję w niewielkie kulki i umieszczam razem z zestawem w komorze łódki. Na włosie kulka własnoróbka podpięta małym popkiem.
 
Drugi zestaw kładę na półkę na głębokości około 2,7m. Mam nadzieję, że ryba trzymająca się najgłębszej wody, wypłynie na to pierwsze wypłycenie w poszukiwaniu pokarmu. Tutaj zmieniam lekko taktykę nęcenia – garść kukurydzy z orzechami, parę ziaren pelletu 8 i 14mm, plus trochę CSLa, to wszystko wędruje do łódki. Na włosie tygrysek podpięty małym popkiem ananasowym. Oba przypony zawiązane z bardzo sztywnej plecionki w otulinie, z dużymi hakami nr 2 i pozycjonerami. Sporo osób nie zgodzi się z moim przyponem, ale ryby na tej wodzie są mocno przełowione i co za tym idzie pokaleczone. W tym przypadku zastosowanie dużych haków zwiększa moją szansę na udane zacięcie i hol.

poniedziałek, 14 listopada 2016

Zimowy karp w listopadzie

Ekstremalna zasiadka w zimowej scenerii. Nocny mróz skutecznie skuwa połowę łowiska, a śnieg przykrywa całą okolicę. Mimo niskich temperatur udaje się wywalczyć jedno branie ;)


wtorek, 25 października 2016

Jesienna Goplanica - film

Parę dni temu opisałem swoją pierwszą zasiadkę na Goplanicy. Teraz możecie zobaczyć, jak łowisko prezentuje się na filmie.
Zapraszam ;)



sobota, 22 października 2016

14-16.10.2016 Jesienna Goplanica

Na Goplanicę wybrałem się z kolegą Mareckim, który miał przyjemność łowić tutaj już kilka razy. Ja odwiedziłem tą wodę pierwszy raz w życiu i jestem pod wrażeniem... Piękna dzika komercja, umieszczona w środku gęstego, liściastego lasu. Szczególnie urokliwe miejsce właśnie jesienią, gdy liście nabierają czerwono żółtych kolorów. Woda pełna zaczepów, powalonych drzew, korzeni i twardych zawad gdzie łatwo stracić rybę czy zestaw. Bez pontonu ani rusz.
Godzina 6ta rano, my już po przepakowaniu się w jedno auto jedziemy w kierunku Elbląga, rozmawiając oczywiście o karpiach, dla odmiany :P. Około 10tej jesteśmy na miejscu, dmuchamy ponton i żeby nie nosić gratów przez las, płyniemy na zarezerwowane stanowisko. Wita nas słoneczna i wietrzna pogoda, po ostatnich tygodniach deszczu to miła odmiana, mimo że temperatura jest niska.
Zaczynamy od sondowania łowiska. Marek pokazuje swoje stare miejsca, z których wyciągał ryby a ja staram się zapamiętać jak najwięcej szczegółów na przyszłość. Ze względu na porę roku i niską temperaturę chcemy spróbować łowienia na głębszych partiach zbiornika. Pierwsze zestawy wędrują na 4-5m - półki na dnie w pobliżu trzcin oraz okolice powalonego do wody drzewa.
W czasie sondowania wpływamy w osłoniętą od wiatru zatokę schowaną za trzcinami, które oddzielają to miejsce od naszego stanowiska. Sonda pokazuje równy blat o głębokości 3m i o dziwo, ryby przy dnie. Krótka burza mózgów i decydujemy się postawić tutaj 2 zestawy, których żyłki łamiemy na trzcinowym cyplu. Przyznam się, że pierwszy raz łowię w miejscu, którego nie widać z obozowiska, ponieważ jest zasłonięte szerokim pasem trzcin. Ale skoro mamy ponton, to możemy pozwolić sobie na trochę kombinacji, w przypadku brania umawiamy się na hol z pontonu aby zniwelować ryzyko straty ryby w trzcinach lub zaczepach za nimi.
Zestawy wywiezione, a my grzejemy się herbatą z prądem oraz gazowym piecykiem. Szybko mija czas i zmęczeni aktywnym dniem kładziemy się spać około 22giej. Idę do namiotu, a tu odjazd na kiju za trzcinami... Wołam Marka, ale ten nie chce się ruszyć z ciepłego materiałowego domku, myśli że żartuję :D. Po chwili przekonywania jednak decyduje się wyjść, łapie podbierak i wskakuje do pontonu, gdzie ja czekam na hol z wody. Silny wiatr skutecznie utrudnia wiosłowanie i obniża odczuwalną temperaturę. Na szczęście adrenalina blokuje informacje o chłodzie, dzięki temu możemy skupić się na walce z rybą. Czekam z pompowaniem dopóki nie przepłyniemy za trzcinowy cypel. Nie ma sensu na siłę ciągnąć karpia w krzaki, jak możemy holować go ze środka wody. Na szczęście gdy dopływamy na teoretycznie bezpieczną strefę, ryba w dalszym ciągu jest na końcu zestawu. Dzielnie walczy do samego końca i zmęczona trafia do podbieraka. Mamy pierwszego karpiszonka :)

wtorek, 13 września 2016

16-19.05.2016 Szachty - film z zasiadki

Z materiałów nakręconych podczas wspólnej zasiadki ekipy Karp Maxa i Ravena zmontowałem taki film. Pokazuję w nim sondowanie i miejsca położenia zestawów, zastosowaną zanętę i oczywiście złowione ryby wraz z holem ;).

Zapraszam :)


czwartek, 1 września 2016

26-28.08.2016 jezioro Krążno

Skrót ostatniej zasiadki na Krążnie. 
Piękna pogoda, zaprzyjaźniony jesiotr o imieniu Pimpuś i karp na zig rig'a ;)




sobota, 20 sierpnia 2016

Weekend na Krążnie

W połowie czerwca zaliczyłem pierwszą i na pewno nie ostatnią zasiadkę na Krążnie w województwie pomorskim. Piękne polodowcowe jezioro w środku lasu, chyba najładniejsza woda nad jaką łowiłem karpie.

czwartek, 18 sierpnia 2016

Wiosenne kulanie cz. 2 - film

W pierwszej części opisałem wraz ze zdjęciami, jak zabrać się za przygotowanie własnych, unikalnych przynęt na karpie. Teraz zamieszczam krótki filmik pokazujący proces kulania, od mieszania płynów do samego suszenia gotowych wyrobów.
Zapraszam :)



wtorek, 16 sierpnia 2016

Karp w zieleninie

Nocne łowienie na dzikusie, branie tuż przed 3cią rano. Chwilę trwało zanim się wygramoliłem z namiotu - czołówka wpadła mi do buta :D. Karp miał w tym czasie chwile swobody i ściągnął wielką kępę zielska. Nie mogłem go podebrać bo skubaniec siedział metr za chwastami. Musiałem odłożyć kij, wpakować nogę do wody i zrzucić trochę krzaków ze strzałówki. Dopiero po takim zabiegu udało mi się dokończyć hol w podbieraku :)


poniedziałek, 15 sierpnia 2016

Mata karpiowa - co wybrać?

Rynek zalany jest tak ogromną ilością produktów dedykowanych do połowu karpi, że trudno się odnaleźć w tych wszystkich bestsellerach i nowościach. Ze względu na moja pracę i hobby mam styczność z towarem kilku renomowanych producentów, dzięki czemu mam szansę przyjrzeć się  wszystkim gadżetom. Chciałbym podzielić się moimi spostrzeżeniami w cyklu krótkich artykułów dotyczących doboru odpowiedniego sprzętu karpiowego, nie tylko dla nowicjusza.

Mata karpiowa
Mata to niezbędne wyposażenie każdego wędkarza polującego na okazy. Praktycznie wszystkie łowiska komercyjne mają zapis w regulaminie, który dotyczy obowiązkowego posiadania maty karpiowej. 
Na rynku dostępnych jest wiele modeli mat o rożnej budowie. Jednak większość z nich ma wady rzutujące na bezpieczeństwo złowionej ryby. Przerobiłem kilka różnych produktów przez ostatnie lata i doszedłem do następujących wniosków. 
Po pierwsze - odradzam wszelkie małe, płaskie i cienkie maty, które nie są wyposażone w boczki chroniące ryby przed kontaktem z twardym podłożem. 

Cienka mata bez boczków, podwójne zło, działa tylko na bardzo zmęczone i spokojne ryby:

Odpowiednia grubość maty, ale brak boczków zapewnia bezpieczeństwo tylko do momentu pierwszego skoku karpia:

piątek, 8 lipca 2016

Przygotowanie orzechów tygrysich

Szybka i prosta instrukcja jak prawidłowo przygotować orzechy tygrysie. Ten podstawowy przepis zdradził mi świetny karpiarz Zibi Hukałowicz, za co serdecznie dziękuje. Oczywiście Zibi sam ulepsza swoje ziarna różnymi dodatkami, ale proces gotowania itp jest podobny. Ja przygotowuję tak ziarna od 2 czy 3 lat i efekty są super, więc myślę, że nie ma co kombinować.
Krok pierwszy to zakup suchych orzechów, ja biorę worki po 20kg żeby cena była jak najbardziej korzystna.
 
Następnie moczenie ziaren, w moim przypadku jest to 2-4 doby, zależnie ile czasu mam przed zasiadką. Orzechy zalewamy wodą, tak aby wszystkie przykryć, najlepiej z zapasem ponieważ ziarna pęcznieją. Dobrze jest wyłapać te pływające tygryski, ponieważ w kontakcie z powietrzem mogą się zepsuć.

Kolejny krok to gotowanie, w tym przypadku przydaje się szybkowar, który znacznie ułatwia i przyspiesza ten proces. Nie musimy wymieniać wody, ale też nic się nie stanie jeśli nalejemy świeżej (testowane). Im dłużej gotujemy, tym orzechy są słodsze. W moim przypadku trwa to około 3 godzin. Przy użyciu zwykłego garnka, polecałbym gotować nawet 4-5h. Im dłużej tym lepiej.
Ostatnim krokiem jest fermentacja, czyli zostawiamy orzechy w wodzie z gotowania i odstawiamy w ciepłe miejsce na kolejne kilka dni. Ważna sprawa, to nie przykrywać ziaren, ponieważ ciśnienie towarzyszące fermentacji może rozwalić naczynie. Czas na jaki odstawiamy ziarna zależy od temperatury w pomieszczeniu, myślę że minimum 2dni, maksimum ciężko stwierdzić, sam nie trzymałem dłużej jak tydzień. 

Nad wodą orzechy trzymamy cały czas zalane wodą, zapobiega to psuciu się ziaren.
Jadąc na zasiadkę trzeba odpowiednio wcześniej wziąć się za przygotowanie tygrysków. Oczywiście można wekować lub mrozić ziarna, wtedy przygotowujemy większą partię na raz i jesteśmy gotowi na kilka wypadów.
Jeżeli po zasiadce zostanie Wam tygrysów, to warto odlać całą wodę i zamrozić ziarna. Świetnie sprawdzą się podczas kolejnego wypadu ;)

piątek, 1 lipca 2016

Cel na 2016 osiągnięty!

Jest 1szy lipca i wzięło mnie na lekkie podsumowanie tego sezonu. Myślę, że karpiowy rok 2016 mogę uznać, jako najlepszy do tej pory :). Może nie mam na koncie wielkich miśków z 2jką z przodu, ale rozpocząłem swoją walkę z dzikimi wodami i udało mi się przechytrzyć kilka pięknych ryb. Prawdę mówiąc nie liczyłem na takie efekty, dlatego tym bardziej się cieszę. Oczywiście mam nadzieję, że to nie koniec i w niedalekiej przyszłości pochwalę się kolejnymi dzikusami ;).

Póki co wrzucam kilka fotek ryb z PZW, złowionych do tej pory:




Zaliczyłem też dwa udane wyjazdy na bardziej wymagające wody. Służbowy wypad na Szachty i największa ryba zasiadki - 16,5kg, oraz kilka dni na Krążnie, gdzie podczas bardzo zmiennej pogody złowiłem cztery ryby. 


(tutaj niestety karp ochlapał obiektyw... złośliwiec :D)

W tym roku chciałem podnieść poprzeczkę, spróbować trudniejszych wód dalej od domu, oraz oczywiście złowić karpia na PZW. Myślę, że nie skłamię, jeśli powiem że udało mi się osiągnąć zamierzone cele ;).

Oczywiście nie składam broni, w planach mam kolejne pojedynki z dzikusami, atak na potwory z Krążna pod koniec sierpnia, oraz jesienną zasiadkę na Goplanicy.

Sezon trwa!!! :)

środa, 22 czerwca 2016

Piękna noc na PZW

Pierwsza ryba z PZW zaliczona więc pora na więcej ;)

Po udanej służbowej zasiadce na Szachtach wracam, aby dalej walczyć z dzikusami. Dostaję cynk, że na pobliskiej wodzie kolega łowi ładne karpie, więc korzystając z wolnej nocki planuję krótką zasiadkę. Pierwsze co zrobiłem to objazd po łowisku, sprawdzenie ewentualnych miejscówek i dojazdu. Następnym krokiem było wstępne nęcenie, przeprowadzone dzień przed planowanym nocnym łowieniem. Do wody poszło trochę kulek samoróbek, pozostałości po zeszłym sezonie, oraz świeżo przygotowane orzechy tygrysie. Pełny nadziei nęcę wodę za pomocą spomba, licząc że następnego dnia przyniesie to chociaż jedno branie.
Nadeszła upragniona nocka, wraz z Maćkiem siadamy na wytypowanym miejscu. Szybkie rozłożenie i przed zmrokiem zestawy są już w wodzie. Na włosach standardowo moje wyroby, podpięte małymi 10mm popkami, tym razem owocówkami Pro Line.
Szczerze przyznam, że nie liczyłem na żadne branie, w końcu to pierwsza nocka na tej wodzie. Jak dobrze, że grubo się myliłem ;)
Ryba melduje się już po 23ciej, jest to malutki zarybieniowy karpik poniżej 1kg. Takiej sytuacji na kulkę 22mm się nie spodziewałem, ale jestem zadowolony, w końcu to nie jest pierwsza lepsza komercja tylko woda PZW.
 Mija godzina od złowienia tego brzdąca, a tu pojawia się kolejny. Maluszek szybko wraca do domu, a zestaw do wody.

2 brania i 2 karpiki, to już dużo więcej niż sobie wyobrażałem. Dlatego gwałtowny odjazd około 2giej w nocy podnosi mój poziom adrenaliny pod sam sufit brolki. Dobiegam do wędki, podnoszę kij i czuję pulsujący ciężar, oznaczający godnego przeciwnika. Ryba dobrze zna wodę i mocno prze w lewą stronę, po chwili znikając za trzcinami i grążelami na moim brzegu. Nie poddaję się i systematycznie pompuję zdobycz, powoli przeciągając ją przez kolejne zarośla. Długa strzałówka pomaga w takiej sytuacji, więc nie martwię się o wytrzymałość mojego zestawu.
Mija kilka minut i na powierzchni wody pokazuje się ładny karp, niestety ryba parkuje w przybrzeżnych grążelach, ciężarek klinuje się i nic nie mogę zrobić. Na szczęście Maciek przewidział taką sytuację i zabrał spodniobuty, które szybko ubiera i wskakuje do wody. Stara się wepchnąć podbierak między gęste grążele, jednak te nie dają za wygraną i z premedytacją łamią ramię kosza... Nie odbiera to woli walki Maćkowi, który ręcznie wygarnia zielsko i pakuje rybę w złożoną siatkę podbieraka. Udało się, karp jest nasz ;)

Piękny dzikus ważący 7,700kg ląduje w worku i czeka na poranną sesję, a szczęśliwy zestaw kolejny raz kładę na nęcone miejsce.
Jest super, to już 3cie branie jednej nocy i mamy świetną rybę do porannych zdjęć.
Po takim holu ciężko usnąć, dobre 30min schodzi zanim zamykam oczy i zapadam w sen. Ten nie trwa długo, bo już po 3ciej jest kolejny odjazd. Tym razem rybę udaje się doholować do czystszego miejsca i bezpiecznie podebrać drugim podbierakiem. Piękny i duży karp ma spokojnie ponad 10kg. Nocka nie mogłaby być lepsza, to już czwarta ryba złowiona w ciągu kilku godzin.

Poranna sesja w pełnym słońcu pokazuje piękno nocnych zdobyczy. Karp ponad 7kg oraz nowa życiówka z PZW - 12,700kg.
 Jestem strasznie zadowolony, takie ryby cieszą bardziej, jak 20tki na wodzie komercyjnej :)

Koniec końców okazało się, że usiadłem na miejscu kolegi, które nęcone jest już jakiś czas :P. Więc miałem sporo szczęścia wybierając akurat to stanowisko ;)

CDN.

wtorek, 14 czerwca 2016

Szachty 2016 - kręcimy film

Nadszedł termin zaplanowanego wyjazdu na łowisko Szachty w Poznaniu. Nie jest to zwykła zasiadka, tym razem oprócz mnie i karpi będzie między innymi Przemek Mroczek oraz kamera. Tak jak dwa lata temu, kręcimy materiał który ukaże się w jesiennym numerze Karp Maxa. Raven jest sponsorem, dlatego część sprzętu zabieram z firmy w celach promocyjnych.
Przemek wybrał łowisko i termin, co do scenariusza to wszystko miało się wyjaśnić na miejscu, zależnie od tego co zastaniemy. Tak więc pakujemy auta i ruszamy autostradą na miejsce spotkania.

Szachty witają mnie silnym wiatrem i nieśmiałym słońcem za chmurami. Ładna woda z dobrze przygotowanymi stanowiskami na zakrzaczonych brzegach. Całkiem przyjemne miejsce, jedyny minus to droga ekspresowa wzdłuż jednego brzegu.
Rozkładanie całego majdanu zajmuje trochę czasu, kombinacje z ustawieniem wędek i pontonu w strategicznym miejscu zmuszają do użycia wyobraźni, jednak po kilku godzinach całe stanowisko jest całkiem nieźle zorganizowane i gotowe do polowania. Zaczynamy od sondowania z pontonu, na szczęście mamy echo, więc idzie szybko i sprawnie. Woda jest mocno zarośnięta dlatego szukam miejsc które odróżniają się od reszty. W tym wypadku jest to korytarz w zielsku o szerokości kilku metrów, oddalony od naszego miejsca o jakieś 50m. Zielsko nagle się kończy, a głębokość z 2,5m wchodzi na 3-3,3m. To jest pierwsze miejsce gdzie stawiam markery.
 
Przemek na stanowisku obok miał branie tuż przed moim przyjazdem właśnie w tym korytarzu, który biegnie wzdłuż naszych stanowisk. Ryba miała ponad 11kg, więc całkiem ładnie jak na początek.
Kolejnego miejsca szukam pod zwisającymi gałęziami na brzegu wzdłuż ekspresówki. Jest tam kilka powalonych drzew, przekrzywione nad wodą wierzby itp. Głębokość pod brzegami to około 2m i niewielkie ilości roślin na dnie, nie szukam czystych placów, kieruję się tym co widzę nad wodą. Wybieram jedno powalone drzewo i zwisającą wierzbę na miejsce położenia kolejnych zestawów.
Czas na zanętę. Do oferty wprowadzamy holenderską markę Pro Line, w związku z tym właśnie ich produktów używam na tej wyprawie. Dostosowując się do warunków, mieszam drobną mieszankę składającą się głównie z mniejszych frakcji, takich jak konopie, mieszanka ziaren, pellet. Do tego kilka orzechów tygrysich i parę kulek zanętowych. Całość podlewam boosterem i dokładnie mieszam. Taka mieszanka nie będzie mocno nasycać ryb i lepiej utrzyma się na miękkim dnie. Nie przesadzam z ilością, do wody wpadają 2-3 łyżki zanętowe na zestaw. Biorąc pod uwagę rośliny, ryby mają tony naturalnego pokarmu, więc nie ma co podnosić poziomu wody dodatkowym żarciem.

sobota, 11 czerwca 2016

Pierwsze kroki na PZW

Wreszcie znalazłem chwilę i chęci, więc czas naskrobać coś na blogu. Na początku tego sezonu powiedziałem sobie, że wejdę na wyższy etap karpiowania, mianowicie chodziło o złowienie karpia na wodzie PZW. Przez kilka lat nie opłacałem składek, ponieważ brak czasu i własnego auta skutecznie blokował częste wypady na pobliskie dzikie wody. Jednak w tym roku postanowiłem to zmienić i pełny nadziei na udany połów poświęciłem 200zł, które zapewne poszło w kieszeń jakimś mięsiarzom z siatami zamiast wędek... No ale co zrobić, nie ma innej rady...
 

W pobliżu miejsca zamieszkania znalazłem kilka urokliwych glinianek, które udało mi się wcześnie wysondować i dzięki temu wytypować ciekawsze miejsca. Jednak po dokładnym wybadaniu tematu, okazało się że na jedyne brania można liczyć tylko w nocy. Taka sytuacja nie byłaby problemem, gdyby nie to, że okolica znana jest z bardzo niemiłego towarzystwa, nocnych kradzieży itp.. W związku z tym łowienie nocne odpadało... Na początku kwietnia kilkukrotnie zanęciłem obiecujące miejsce na głębokości 3m, tuż przy powalonym drzewie. Jednak dzienna zasiadka nie przyniosła żadnego brania. Nie zaliczyłem nawet dotyku, więc postanowiłem poszukać płytszego rejonu, który szybciej nagrzeje się o tej porze roku.
 

Znalazłem takie miejsce na drugiej gliniance, w odległości mniej więcej 80m od brzegu. Dziura w zielsku na głębokości około 1,5m. Tym razem nie miałem czasu wcześniej nęcić, dlatego wywiozłem porcję zanęty za pomocą zdalnie sterowanej łódki. Tak przesiedziałem kolejny dzień, też bez brania...
 
Wiem, że w tej wodzie są ryby, ale biorąc pod uwagę informację jakie zdobyłem, łowienie w dzień nie miało sensu, więc odpuściłem te glinki.

Jednak nie poddałem się, doszły mnie słuchy, że na pobliskim małym zbiorniku, karpie zaczynają skubać na metodę. Spakowałem karpiówkę oraz metodę i pojechałem spróbować swoich sił. Zaliczyłem dwa krótkie dzienne wypady i niestety znowu przegrałem...

Dla poprawy nastroju zarezerwowałem stanowisko na Krzyczkach, żeby naładować baterie i potem kontynuować walkę na wodach PZW. Relację można przeczytać tu Na upatrzonego - 25-26.04.2016 Udało mi się trafić kilka ładnych ryb i z powrotem byłem gotowy do walki z dzikusami ;).

Na pobliskim zalewie kolega zaliczył kilka brań i na szczęście dał się namówić na wspólną nocną zasiadkę. Podczas pierwszej poznawałem łowisko, więc nie byłem odpowiednio przygotowany, z tego względu nie zaliczyłem nawet brania. Jednak byłem świadkiem wyholowania pięknej ryby i utwierdziłem się w przekonaniu, że złowienie prawdziwego dzikusa jest jednak możliwe :D.

Parę dni później spotkaliśmy się w tym samym miejscu, tym razem byłem już lepiej przygotowany: miałem większe ciężarki, konkretniejsze haki i krótsze przypony. Taktykę zmieniłem z myślą o jednym braniu i udanym holu. Przed samym zarzuceniem zestawów lekko zanęciłem miejsce spombem, po czym na jednym zestawie umieściłem zrobioną z myślą o tym stanowisku moją kulkę, oraz na drugim - wyrób kolegi, którym stanowisko było nęcone. Efektem zasiadki było jedno branie na zestaw z przynętą mojej roboty :). 
Zdrowy karp o wadze 8,300kg stał się moją nową życiówką z wody PZW :).


Jestem baaardzo zadowolony, cel na ten rok osiągnięty, jednak apetyt na kolejne dzikusy nagle sięgnął sufitu. Zapominam o wszelkich pobliskich komercjach i wolne nocki mam w planie spędzać właśnie na wodach dzikich ;)

CDN. 

środa, 27 kwietnia 2016

Na upatrzonego - 25-26.04.2016 łowisko Krzyczki

Długa i zimna wiosna nie sprzyja krótkim zasiadkom na wodach pzw, w związku z tym aby przypomnieć sobie co to jest branie i hol, wybrałem się na łowisko nieopodal Nasielska - dawne Krzyczki, teraz Nosselia.

Poniedziałkowy termin wyjazdu miał gwarantować małe obłożenie wody, jednak po telefonie i rezerwacji stanowiska okazało się, że nie tylko ja tak pomyślałem. Miejsca które z początku chciałem zająć były zarezerwowane, w związku z tym wybrałem płytkie stanowisko - tzw. zatokę. W duchu nadzieja na dobrą pogodę, cieplejszą wodę i tonę ryb wygrzewających się w okolicy moich przynęt ;)

Ledwo zdążyłem się wypakować i położyć zestawy, miałem pierwsze branie. Karp mocno uderzył na kij postawiony prawie pod samym pomostem na sąsiednim brzegu. Twardo ustawiony hamulec spowodował, że wędka spadła z sygnalizatora i trzymana tylko przez tylny gripp tańczyła w powietrzu. Szybko doskoczyłem do podpórek i przytrzymałem rybę przed wejściem między belki konstrukcyjne pomostu. Odciągnąłem karpia na bardziej bezpieczny teren, wyregulowałem hamulec i z sukcesem dokończyłem pierwszy hol. Jest dobrze, nie minęła godzina a ja już mam pierwszą rybę i co najważniejsze, nie wrócę do domu na zero :P.

Waga wskazuje 9kg, szybka fotka z samowyzwalacza i karp wraca do wody.
 

Parę godzin przerwy zmusza mnie do poszukania lepszych miejsc na położenie zestawów. W takim wypadku, po cichu wędruję wzdłuż brzegów i szukam oznak żerowania karpi. Namierzyłem dwa miejsca, w okolicy których kręciły się ryby i umieszczam tam zestawy.

piątek, 8 kwietnia 2016

Wiosenne kulanie, czyli jak zrobić kulki

Piękna pogoda za oknem a ja nie mam na co łowić... W związku z tym trzeba wziąć się za domową produkcję. Wszystko zaczęło się w mojej głowie, gdzie układał się plan na nowe miksy, z których powstaną kulki na sezon 2016. Ułożyłem dwa przepisy, bazujące na dotychczasowych doświadczeniach i produktach, które odnosiły sukcesy nad wodą. Kiedy już udało mi się wszystko odpowiednio wyliczyć i zaopatrzyć się w niezbędne składniki, mogłem przejść do samego procesu wyrobu kulek proteinowych. Właśnie o tym będzie ten wpis, czyli jak krok po kroku zrobić własne, niezastąpione nad wodą przynęty na karpiszony.

Pierwsza sprawa to skomponowanie miksu. Oczywiście sklepy oferują ogromną ilość gotowych mieszanek, ale po co męczyć się w procesie kulania, jak można kupić gotowe kulki?
Przystępując do samodzielnej produkcji zdecydowanie polecam własne kompozycje.

Prawidłowy miks musi zawierać odpowiednie składniki, aby dobrze się rolował, miał odpowiedni bilans energetyczny oraz wartości odżywcze. Samą suchą mieszankę można podzielić na część bazową oraz dodatki.