poniedziałek, 11 września 2017

Dopasuj się do łowiska

W wędkarstwie karpiowym najważniejszą umiejętnością jest dostosowanie się do warunków panujących na łowisku. Tylko dobór odpowiedniej taktyki zaowocuje szansą na udany połów. Chciałbym opowiedzieć, w jaki sposób dopracowywałem metodę łowienia na pobliskiej ogólnodostępnej wodzie, co  pozwoliło mi zakończyć sezon z kolekcją zdjęć pięknych miśków.

1.      Miejsce
Sprawa pierwsza to wybór miejsca połowu. Kierujemy się ukształtowaniem zbiornika oraz porą roku. W miesiącach wiosennych i letnich, warto przyjrzeć jego płytszym partiom. Szczególnie interesujące są nagrzane zatoczki, okolice powalonych drzew, skupiska grążeli czy przybrzeżne trzciny. Gdy znajdziemy już odpowiednie miejsce, badamy strukturę dna. Można to zrobić z pontonu, ale poradzimy sobie również wykorzystując tylko standardowy kij karpiowy. Zestaw z markerem pomoże w ocenie głębokości oraz struktury dna. Odrobina wprawy wystarczy aby stwierdzić, czy dno jest zamulone, żwirowe, czy może zarośnięte. Nie rezygnujemy z miejsca, gdy dno nie jest twarde. Po kilku dniach nęcenia, ryby skutecznie wyczyszczą nasze stanowisko z części zielska i mułu.

Moja miejscówka to ograniczony z jednej strony grążelami pas przybrzeżnych trzcin. Głębokość tutaj wynosi niecałe 1,5m, a lekko zamulonym dno sąsiaduje ze strefą gęstej roślinności podwodnej.
Jesienne polowanie wymaga od nas poszukiwania odmiennych warunków, w tej sytuacji należy szukać najgłębszych części zbiornika. Warto namierzyć spadek dna lub głęboki blat w okolicy naturalnych kryjówek karpi. Powalone drzewa, zwisające nad wodą krzaki to miejsca gdzie ryby żerują lub odpoczywają. Dokładając do tego dużą głębokość, otrzymamy miejsce, w którym karpie spędzają zimę, czyli idealne miejsce na jesienne wędkowanie.

2.      Nęcenie
Wspomniałem o wcześniejszym nęceniu, uważam że jest ono niezbędne na zbiornikach z małą populacją karpi. W przypadku mojej wody, bogatej w drobnicę, nęcenie zacząłem od samych kulek zanętowych.
Najlepiej zdecydować się na niewielkie porcje, sypane co 2-3 dni. Utrzymanie takiej systematyczności może być trudne. Z tego względu warto szukać rozwiązań, które ułatwiają przygotowanie łowiska.  Czasami wystarczy postawić na współpracę, ja dogadałem się z kolegą karpiarzem. Ustaliliśmy, że on wędkuje w weekendy, ja natomiast zajmuję nocki na początku tygodnia. Takie rozwiązanie zapewniło systematyczne zanęcenia danego miejsca, a my mogliśmy zaoszczędzić parę złotych na dojazdach. Oczywiście ilość wrzucanego pokarmu dostosowujemy do temperatury wody i żerowania ryb. Nie ma jednej uniwersalnej receptury, która sprawdzi się na każdej wodzie.

3.      Przynęta
Lubię zasadę, która mówi, że łowimy na to, czym nęcimy. Jednak gdy po kilku godzinach bez brania wyciągałem ogryzki kulek, postanowiłem dostosować moją przynętę do warunków na łowisku. Podczas pierwszych zasiadek, na włosach wisiały moje kulki samoróbki, dokładnie takie same, jak te którymi nęciłem stanowisko.
 Okazało się, że duża ilość drobnicy oraz drapieżne raki, skutecznie radzą sobie z moim standardowym wyrobem, który sprawdzał się na innych wodach. Zestaw zarzucony przed zmrokiem i zwinięty rano, pozbawiony był przynęty, lub na włosie dyndał smętnie, drobny ogryzek z kulki 20mm. Nie mogłem pozwolić sobie na bezsensowne tracenie czasu, szczególnie, że dysponowałem maksymalnie dwoma nocami na wędkowanie w tygodniu. Dokładnie przeanalizowałem swój przepis, z którego produkuję kuleczki i zmieniłem proporcje składników, wzbogacając miks o kilka procentów hemoglobiny.
Taki zabieg skutecznie związał i utwardził moje wyroby, które bez problemu wytrzymywały noc w łowisku. Lepiej przygotowany mogłem kontynuować przygodę na moim tajemniczym jeziorku.

4.      Zestaw
Mój zbiornik należy do PZW, co oznacza że większość populacji została już złowiona i zjedzona. Tu nie ma miejsca na błędy, każde branie należy wykorzystać, bo kolejnego możemy nie doczekać. Kierując się tym rozumowaniem zawiązałem przypon na mocnym haku nr 2, z dość długim włosem. Miękka plecionka + sztywny fluorocarbon - taka kombinacja nie zawiodła mnie na pobliskich komercjach, więc miałem nadzieję, że i w tym przypadku się sprawdzi.

Mimo niewielkiej warstwy mułu zalegającej na dnie, zdecydowałem się na bezrdzeniowy leader z klipsem, do którego podpiąłem ciężarek 115g. Większy ciężarek oznacza pewniejsze zacięcie, a ja nie chciałem zmarnować żadnej szansy. Do leadera dowiązałem strzałówkę z grubej żyłki mono, która bardzo przydaje się w sytuacji, gdy karp postanawia przebić się przez grążele czy przybrzeżne trzciny. Na koniec obowiązkowy latający backlead, który kładzie ostatnie metry linki. Dzięki temu niwelujemy pojedyncze piki sygnalizatorów i wykluczamy możliwość przepłoszenia ryb unoszącą się na łowisku żyłką. Właśnie z takim zestawem zacząłem zasiadkę, myśląc że wszystko jest jak należy. Po pierwszych nockach jasne stało się, że w łowisku jest drobnica. Nieduże leszcze i płocie godzinami potrafią bawić się przynętami. Dowiedziałem się tego dopiero rano, gdy podczas zwijania zestawu, z wody wyłonił się splątany przypon. Tak jak w przypadku zbyt miękkich kulek, zestaw domagał się poprawki. Skrócenie przyponu do 15cm, zawiązanie go z bardzo sztywnej plecionki w otulinie oraz gumka antysplątaniowa na krętliku, rozwiązało kolejny problem związany z drobnicą.
5.      Zastój w braniach
Co zrobić, gdy dobra miejscówka przestaje przynosić efekty w postaci nocnych brań? Nie trzeba od razu skreślać stanowiska, lepiej spróbować innej taktyki połowu. Zmiana mieszanki zanętowej czy zestawów końcowych lub przynęt potrafi zrobić znaczną różnicę. Kilka bezrybnych letnich nocek sprowokowało mnie do poszukiwania innego stanowiska. Jednak zanim zmieniłem miejsce, dałem starej miejscówce ostatnią szansę. Dzień przed planowaną nocką, zanęciłem łowisko mieszanką kukurydzy oraz tygrysów. Następnego wieczora jeden zestaw uzbroiłem w orzecha, drugi standardowo w kulkę. Kilka spombów mieszanki ziaren tuż przed zarzuceniem wędek, w nadziei że uda się wzbudzić zainteresowanie ryb, które mogą kręcić się w okolicy po wczorajszej uczcie.
Następnego ranka miałem 3 worki karpiowe w wodzie. Złowiłem dwie ryby na tygrysa oraz swój nowy rekord z PZW na kulkę. Aż ciężko uwierzyć, że wystarczyło przełamać sposób nęcenia i moja miejscówka odżyła.
6.      Wniosek
Na opisywanej wodzie spędziłem w tym roku około 20-25 nocek, w sumie udało mi się złowić 13cie karpi, nie licząc bączków nie przekraczających 3kg. Każda zasiadka przynosiła nowe wnioski. Starałem się naprawiać wszystkie swoje błędy i lepiej dopasowywać do warunków na łowisku. Taka postawa przyniosła efekty, których nie byłoby, gdybym trzymał się sztywno utartego schematu.

Artykuł pochodzi z czasopisma Karp Max.

1 komentarz:

  1. Świetny wpis. Gratulacje za sam pomysł bloga. Śledzę go i przyznam szczerze, że masz pasję w tym co robisz :) Oby więcej. Jeśli mógłbym dodać coś od siebie to może troszkę informacji o narzędziach do nęcenia karpi http://angloo.com/narzedzia-do-necenia-karpi/ Życze dalszych owocnych wpisów i okazów na macie :)

    OdpowiedzUsuń