sobota, 26 sierpnia 2017

Na tygrysa - artykuł

Rynek zalany jest ogromną ilością coraz to nowszych i bardziej skutecznych przynęt karpiowych. Niespotykane smaki, unikalne zapachy, rozpuszczalne w wodzie powłoki kulek czy dodatki żywych organizmów, wszystko po to, żeby skusić do brania jedne z najpiękniejszych ryb w naszych wodach. Pogoń za tzw. „złotą kulką” trwa i będzie trwać wiecznie, ponieważ nie jesteśmy w stanie przebić naturalnego pokarmu naszych milusińskich. Kolekcjonujemy nowe kulki w przeróżnych aromatach zapominając o innych, bardzo skutecznych przynętach. Wydajemy ogromne pieniądze na coraz to mniejsze opakowania tych jedynych, niepowtarzalnych kuleczek o wyjątkowym smaku i zapachu, zamiast skupić się na poprawnym wykorzystaniu innych przynęt, np. ziaren. 
Kukurydza, groch czy łubin znane są od początku połowu na włos. Są tanie, łatwo dostępne i proste w przygotowaniu. Jedyną wadą ziaren jest brak selekcji, ściągają w łowisko zarówno piękne karpie, jak i drobnicę w postaci leszczy czy płoci. Na karpiowym rynku mamy jeszcze jedną przynętę, która nie jest droga, nie ściąga ogromnej ilości drobnicy, a po odpowiednim przygotowaniu potrafi być piekielnie skuteczna. Mowa o orzechu tygrysim.

Tygrysy to przynęta, która zrewolucjonizowała moje wędkowanie, zostawiając w tyle wszelkie markowe kulki. Jest to mój całoroczny killer nr jeden, sprawdzony na prawie każdej wodzie, na której miałem przyjemność złowić karpia. Dobrze przygotowane orzechy są twarde z wierzchu, ale dają się przebić igłą, bez dodatkowego wiercenia. Taka struktura zdecydowanie zmniejsza szansę brania drobnicy w nęconym tygrysami miejscu. Oczywiście na mniejsze ziarna zdarzają się przyłowy leszczy lub wyrośniętych karasi, ale jest ich zdecydowanie mniej jak przy łowieniu na kukurydzę czy groch. Karpi natomiast jest znacznie więcej, niż w przypadku połowu nawet na najdroższe kulki dostępne na rynku.

Żeby orzechy były skuteczne, muszą być odpowiednio przygotowane. Cała procedura nie jest trudna, wymaga jednak czasu. Proces zajmuje około tygodnia, dlatego planując zasiadkę, warto wcześniej wziąć się za przygotowanie tego przysmaku.
Zaczynamy od namoczenia ziaren – do wiaderka wsypujemy potrzebną ilość orzechów i zalewamy je wodą, której ilość jest dwukrotnie większą niż ilość ziaren. Tygrysy puchną w trakcie namaczania, stąd ten niezbędny zapas wody. Otwarte wiadro zostawiamy na 3-4dni, najlepiej w piwnicy, garażu, lub (jeśli temperatura i żona pozwala) na balkonie czy w pokoju.
Kolejny etap to gotowanie – zawartość wiaderka przelewamy do szybkowaru lub garnka. Nie wymieniamy wody, dzięki czemu orzechy będą bardziej aromatyczne. Całość gotujemy na wolnym ogniu, w przypadku szybkowaru – 2-3godziny, przy użyciu garnka – 3-4godziny, pilnując aby zbyt duża ilość wody nie wyparowała i nie odkryła ziaren. Im dłużej trwa proces obróbki cieplnej, tym orzechy wydzielają więcej cukru, są słodsze i co za tym idzie, bardziej smaczne.
Ostatni etap to fermentacja – zawartość garnka wraca do wiaderka i wędruje w ciepłe miejsce o temperaturze pokojowej. Tam spędza spędza kolejne 3-4dni. W czasie fermentacji istotne są dwie kwestie – woda musi zakrywać orzechy, ponieważ zapobiega to ich zepsuciu, oraz wiadro nie może być zamknięte, ponieważ proces fermentacji potrzebuje dostępu powietrza. Temperatura otoczenia ma wpływ na szybkość reakcji, dlatego trzymając ziarna w ciepłej piwnicy, skracamy czas fermentacji nawet do 2 dni. Przygotowane tygrysy mają wyraźny kwaśny zapach i słodki smak. Są w pełni gotowe za zasiadkę. Jeżeli potrzebujemy większych zapasów, możemy zamrozić sfermentowane orzechy. Po takim zabiegu jesteśmy przygotowani nawet na niezapowiedziane wędkowanie.
Oczywiście sama przynęta nie gwarantuje sukcesów. Co zrobić, aby w pełni wykorzystać jej potencjał? Sprawdzałem skuteczność tygrysów na różnych wodach, płytkich i głębokich łowiskach komercyjnych oraz wodzie PZW. W pierwszym przypadku łowimy w zbiornikach z dużą populacją karpi, w takich sytuacjach polecam delikatniejsze, ale częste nęcenie. Jeżeli dobrze wytypowaliśmy miejsce połowu, garść kukurydzy, garstka orzechów, oraz pellet co kilka godzin powinny przynieść efekt. W przypadku mniejszych ryb w łowisku, rezygnujemy z pelletów oraz kukurydzy, zastępując je kulkami. Mieszanka orzechów i kulek to świetna kombinacja na duże sztuki.
Tygrysy to również świetna przynęta przy zimnej wodzie i chimerycznym żerowaniu. Jeden orzech w kombinacji ze sztuczną kukurydzą, lub małym popkiem, położony na dywanie z drobnych ziaren potrafi przynieść piękne ryby. Nie przejmujemy się opinią miejscowych, sugerujących, że ryba musi być przyzwyczajona do tego typu przynęty. Jest to bajka, którą wciskamy między książki i śmiało zakładamy orzechy na włos.
W przypadku połowu w wodach PZW, gdzie populacja karpi jest znacznie mniejsza, podchodzimy do zasiadki w inny sposób. Tutaj warto poświęcić parę dni na przygotowanie stanowiska. Nęcenie mieszanką kukurydzy z orzechami co drugi dzień przez tydzień przed planowanym wyjazdem, potrafi zwabić piękne ryby w obręb naszego stanowiska. Nawet w przypadku wody bogatej w drobnicę nie stanowi to problemu: miękka kukurydza zostaje wyjedzona, a twardsze orzechy zostają w łowisko czekając na karpie. Świadkiem takiej sytuacji byłem tej jesieni, kiedy po kilku dniach nęcenia usiadłem na nockę, na pobliskiej wodzie PZW. Około północy miałem gwałtowne branie i wyholowałem pięknego sazana. Rano po krótkiej sesji fotograficznej, sprawdziłem zawartość worka, w którym znalazłem resztki orzechów. Najciekawsze jest to, że ostatnią porcję tygrysów wrzuciłem 3 dni przed zasiadką, co wyraźnie oznacza, że pomimo dużej ilości drobnicy, ziarna doczekały do pojawienia się karpi.
Dodatkową zaletą zmiany używanych na wodzie przynęt, jest szansa złowienia ryb, które nigdy wcześniej nie były na haku. Tak było wiosną tego roku, gdzie na ogólnodostępnej wodzie zacząłem używać orzechów tygrysich i już podczas pierwszych nocek złowiłem ryby nieznane karpiarzom obstawiającym tę wodę od 15tu lat. W takim przypadku, wyraźnie widać że ryby potrafią mieć swoje własne, unikalne upodobania i warto postępować wbrew przyjętej na łowisku rutynie, ponieważ pozwala to dobrać się do nowych okazów.

Istotną kwestią, której trzymam się podczas połowu zarówno na wodach komercyjnych jak i PZW, to ograniczenie tygrysów w zanęcie. Orzechy nigdy nie stanowią większej części mojej mieszanki, jest to rarytas, który ma być wyłuskiwany z nęconego miejsca. Takie postępowanie zwiększa szansę na branie w przypadku użycia trygrysa na włosie. Widziałem wiele sytuacji, w której karpiarz niszczył swoją szansę na rybę, wsypując kilogramy orzechów na zestaw. W takim przypadku, karpie nasycą się zanim „wykopią” nasz przypon spod stosu zanęty.

Artykuł pochodzi z czasopisma Karp Max.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz