czwartek, 24 września 2015

Ostatnia noc na Żelechowie

Początek jesieni to świetny czas na zasiadkę, nie jest ani za zimno ani zbyt gorąco, pogoda po prostu idealna. Tak też było pod koniec września kiedy to wraz z kolegą z pracy wybraliśmy się na Żelechów. Tym razem łódka zanętowa szła w odstawkę, stęskniłem się za klasycznym łowieniem z rzutu, dlatego po wypłynięciu na wodę postawiłem dwa stacjonarne markery. Oba zaznaczały kraniec podwodnej górki, zestawy chciałem kłaść na stoku tym od strony naszego stanowiska.
Podczas sondowania i oznaczania łowiska, miałem ze sobą wiadro mieszanki kukurydzy, orzechów, pelletu oraz kulki. Taki mix poszedł na pierwsze nęcenie stanowisk, później w planach było tylko donęcanie z procy samymi kulkami. Nie chciałem bez sensu pływać i płoszyć potencjalnych ryb, dlatego całe dalsze wędkowanie i nęcenie miało odbywać się z brzegu.
Pogoda słoneczna, stabilna, lekki wiaterek a brań nie ma… Z nudów rozstawiam dodatkowy trzeci kij który zarzucam pod przybrzeżne krzaki. Na zestaw z method feederem co jakiś czas wyholowuję leszcza, ale na karpiówkach cisza.
Próbuję z mniejszymi przynętami, odkładając kulki na bok, zakładam orzechy i kukurydzę. Taka zmiana prowokuje pierwsze nocne branie. Koło godziny 2giej mam odjazd na jednym z kijów, bardzo zaspany i średnio przytomny holuję jak się przy brzegu okazało niezbyt pokaźnego amurka około 5kg. Niestety zaspanie robi swoje i ryba efektownie wyskakuje mi z podbieraka już z wypiętym hakiem. Chwilę dochodzę do siebie próbując sobie uzmysłowić co się właśnie wydarzyło :D.
Uzbrajam nową pvkę, żyłka pod klips i celny rzut pod marker. Reszta nocy mija spokojnie a w dzień w łowisku meldują się inne ryby. Hangery podskakują trochę w górę, trochę w dół, a na haku pojawiają się całkiem pokaźne leszcze oraz karaś. Nadzieją pozostaje ostatnia noc, kiedy to drobnica nie powinna już tak intensywnie żerować, a łowisko zanęcone kulkami w końcu ściągnie jakieś sensowne miśki.
W okolicach 2giej w nocy budzi mnie odjazd, tym razem szybko wyskakuje z namiotu i lekko podcinam rybę. Hol na tak głębokim łowisku trochę trwa, ryby pomimo niedużych rozmiarów potrafią być bardzo waleczne. Po kilku minutach na macie ląduje karp pełnołuski około 5kg. W końcu udało się przechytrzyć jakiegoś cyprinusa, nie duży ale podczas słabych brań każda ryba cieszy. Fotka i karp odpływa do domu, a ja szykuję zestaw i zarzucam w nęcone pole.
Mija kilka godzin i mam kolejne branie na ten sam kij. Tym razem przeciwnik jest znacznie wyższy rangą, hol zajmuje sporo czasu i męczy ramię. Na szczęście kończy się sukcesem, a piękny karp trafia do worka i czeka na poranną sesję. Dzienne słońce ukazuje całe piękno nocnej zdobyczy. Długi, ciemny i silny karp o wadze 14kg pozuje do fotek po czym majestatycznie odpływa.
Niestety czas zasiadki dobiega końca, trzeba wracać do domu. Mimo słabego żerowania wracam w pełni zadowolony, udało się przechytrzyć piękną rybę, póki co największą jaką złowiłem na tej wodzie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz