wtorek, 6 października 2015

Jesień na Starym Stawie

Początek października a my w końcu mamy chwilę żeby usiąść na łowisku Stary Staw w okolicach Poznania. Razem z kolegą Maćkiem wyjeżdżamy rano z Warszawy i koło południa jesteśmy na miejscu, gdzie wita nas piękna jesienna aura. Stanowisko mamy zaklepane, dlatego od razu rozpakowuwyjemy załadowane auto i organizujemy się na miejscówce.
Wytypowaliśmy sobie spokojniejszą cześć wody – sam cichszy koniec zbiornika. Szybkie losowanie, kto staje po której stronie i już szykujemy się do wywózki zestawów.
Wieści od sąsiadów nie napawają optymizmem, podobno brań jak na lekarstwo, ale piękna pogoda podnosi nas na duchu i daję nadzieję na udany połów. Biorąc pod uwagę, że ostatnio padało i temperatura dramatycznie spadła, a dzisiaj mamy ciepło i słonecznie, to już wygraliśmy.
Czas mija nam na rozmowach i dowcipkowaniu, kije leżą jak zaklęte i nic się nie dzieje. Następnego dnia rano szykujemy uroczyste śniadanie – jajecznika na kiełbasie najlepiej smakuje na karpiowej zasiadce :D.
Upragnione branie mamy po dobie łowienia, kiedy to Maciek ma gwałtowny odjazd na lewym skrajnym kiju. Kilka minut holu i możemy podziwiać pierwszą rybę tej zasiadki. Waga zawieszona na podzie wskazuje 11,5kg, a zadowolenie i duma łowcy utwierdza mnie w przekonaniu, że warto było zrobić parę km więcej nad wodę.
Dalsza część dnia minęła bez jakiegokolwiek piknięcia. Przed zmrokiem sprawdziliśmy zestawy i wywieźliśmy je z nową porcją zanęty we wcześniej wybrane miejsca. Noc mijała na spokojnym chrapaniu, z którego wyciągnęło nas branie przed 2gą rano. Sytuacja się powtórzyła, czyli gwałtowny odjazd z tego samego miejsca co wcześniej. Karp dzielnie walczył, ale to Maciek triumfował i już po chwili waży swoją zdobycz. Rybka o wadze 8,5kg uśmiecha się do zdjęcia i wraca do wody.
Reszta naszego wypadu mija już bez brań. Ryby zostały złowione na skrajny lewy kij, od strony głównej wody, prawdopodobnie w naszej zatoce nie było karpi, a te które miały ochotę do nas zajrzeć, nadziewały się prosto na pierwszy kij Maćka.
No cóż, tym razem nie dane mi było poholować, ale nie zawsze się łowi ;).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz