sobota, 11 czerwca 2016

Pierwsze kroki na PZW

Wreszcie znalazłem chwilę i chęci, więc czas naskrobać coś na blogu. Na początku tego sezonu powiedziałem sobie, że wejdę na wyższy etap karpiowania, mianowicie chodziło o złowienie karpia na wodzie PZW. Przez kilka lat nie opłacałem składek, ponieważ brak czasu i własnego auta skutecznie blokował częste wypady na pobliskie dzikie wody. Jednak w tym roku postanowiłem to zmienić i pełny nadziei na udany połów poświęciłem 200zł, które zapewne poszło w kieszeń jakimś mięsiarzom z siatami zamiast wędek... No ale co zrobić, nie ma innej rady...
 

W pobliżu miejsca zamieszkania znalazłem kilka urokliwych glinianek, które udało mi się wcześnie wysondować i dzięki temu wytypować ciekawsze miejsca. Jednak po dokładnym wybadaniu tematu, okazało się że na jedyne brania można liczyć tylko w nocy. Taka sytuacja nie byłaby problemem, gdyby nie to, że okolica znana jest z bardzo niemiłego towarzystwa, nocnych kradzieży itp.. W związku z tym łowienie nocne odpadało... Na początku kwietnia kilkukrotnie zanęciłem obiecujące miejsce na głębokości 3m, tuż przy powalonym drzewie. Jednak dzienna zasiadka nie przyniosła żadnego brania. Nie zaliczyłem nawet dotyku, więc postanowiłem poszukać płytszego rejonu, który szybciej nagrzeje się o tej porze roku.
 

Znalazłem takie miejsce na drugiej gliniance, w odległości mniej więcej 80m od brzegu. Dziura w zielsku na głębokości około 1,5m. Tym razem nie miałem czasu wcześniej nęcić, dlatego wywiozłem porcję zanęty za pomocą zdalnie sterowanej łódki. Tak przesiedziałem kolejny dzień, też bez brania...
 
Wiem, że w tej wodzie są ryby, ale biorąc pod uwagę informację jakie zdobyłem, łowienie w dzień nie miało sensu, więc odpuściłem te glinki.

Jednak nie poddałem się, doszły mnie słuchy, że na pobliskim małym zbiorniku, karpie zaczynają skubać na metodę. Spakowałem karpiówkę oraz metodę i pojechałem spróbować swoich sił. Zaliczyłem dwa krótkie dzienne wypady i niestety znowu przegrałem...

Dla poprawy nastroju zarezerwowałem stanowisko na Krzyczkach, żeby naładować baterie i potem kontynuować walkę na wodach PZW. Relację można przeczytać tu Na upatrzonego - 25-26.04.2016 Udało mi się trafić kilka ładnych ryb i z powrotem byłem gotowy do walki z dzikusami ;).

Na pobliskim zalewie kolega zaliczył kilka brań i na szczęście dał się namówić na wspólną nocną zasiadkę. Podczas pierwszej poznawałem łowisko, więc nie byłem odpowiednio przygotowany, z tego względu nie zaliczyłem nawet brania. Jednak byłem świadkiem wyholowania pięknej ryby i utwierdziłem się w przekonaniu, że złowienie prawdziwego dzikusa jest jednak możliwe :D.

Parę dni później spotkaliśmy się w tym samym miejscu, tym razem byłem już lepiej przygotowany: miałem większe ciężarki, konkretniejsze haki i krótsze przypony. Taktykę zmieniłem z myślą o jednym braniu i udanym holu. Przed samym zarzuceniem zestawów lekko zanęciłem miejsce spombem, po czym na jednym zestawie umieściłem zrobioną z myślą o tym stanowisku moją kulkę, oraz na drugim - wyrób kolegi, którym stanowisko było nęcone. Efektem zasiadki było jedno branie na zestaw z przynętą mojej roboty :). 
Zdrowy karp o wadze 8,300kg stał się moją nową życiówką z wody PZW :).


Jestem baaardzo zadowolony, cel na ten rok osiągnięty, jednak apetyt na kolejne dzikusy nagle sięgnął sufitu. Zapominam o wszelkich pobliskich komercjach i wolne nocki mam w planie spędzać właśnie na wodach dzikich ;)

CDN. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz